piątek, 4 września 2015

Złodzieje marzeń

            Powstaje coś nowego, coś dziwnego. Sama nie jestem pewna, czy dobrze robię, czy to mi pomoże. Nie będzie to, na pewno, kolejne opowiadanie. Nigdy nie pisałam dzienniczka, pamiętnika, powiernika moich myśli, ale przyszedł chyba na to czas - mam tak wielki mętlik w głowie i ścisk w żołądku, że nie jestem w stanie sama sobie z tym poradzić. Osiemnastolatka, za niecały miesiąc studentka prawa, która nie może poradzić sobie z własnymi uczuciami? Głupie i żenujące, prawda? Niestety tak jest...
             Zapewne pomyślicie ,,co akurat teraz skłoniło ją do założenia pamiętnika?" już śpieszę z wyjaśnieniami. Jak już wiecie, mam osiemnaście lat, w październiku zaczynam studia - prawo stacjonarne - niby dorosła osoba, ale wewnątrz wciąż dziecko i to zagubione dziecko. Co mnie skłoniło? Dzisiejsza rozmowa z wujkiem z Anglii - gadka-szmatka i nagle rozmowa zeszła na temat moich studiów. Byłam pewna, że wujek wie, co będę studiować, bo w mojej rodzince przepływ informacji jest bardzo szybki, ale się pomyliłam. Gdy oznajmiłam mu jaki kierunek rozpoczynam w październiku, wywołało to u niego niemały szok, a z jego ust padło ,,Prawo, Ty? Zawsze sądziłem, że nie lubisz się uczyć i nie jesteś do tego skora" Zrobiłam dobrą minę do złej gry, jak zawsze obróciłam w żart, ale niesmak i takie ukłucie w serduchu pozostało. Jest mi po prostu przykro. Dlaczego on tak uważa? Nigdy, przenigdy moja średnia nie zeszła poniżej 4,10. Podstawówka i gimnazjum przeważnie świadectwa z paskiem, liceum już nie, ale to powyżej 4,0 było. Oczywiście, żeby to minimalne 4,0 znalazło się na świadectwie to nie musiałam się wiele starać. Nie jestem typem mola książkowego i kujona, ale w miarę uważam na lekcjach i to mi wystarczało do zdobywanie 4. Nie wiem dlaczego on tak sądził, ale cholernie przykro mi się zrobiło... Rozmowę opowiedziałam cioci, a ona podsumowała to tak ,,Wiesz prawo jest trudne, a Ty do kujonów nie należysz. Nie wiem czy sobie poradzisz" Następna, która we mnie wierzy! Już nie wspomnę o reakcji babci, gdy dowiedziała się, że idę na prawo, nie anglistykę. Lekko mówiąc - sprowadziła mnie za ziemię i o karierze adwokackiej/prokuratorskiej nie mam co marzyć. Kurdę! Nie wiecie jak mi jest cholernie przykro... Zawsze była tą, która pomoże, wysłucha, doradzi, rozśmieszy - dlaczego, gdy moje dziecięce marzenie, aby zostać prokuratorem, zaczyna zmierzać w dobrym kierunku, oni we mnie nie wierzą, dlaczego?! Nie dość, że już wcześniej miałam wątpliwości, czy dam sobie radę i bałam się jak cholera to teraz już odechciewa mi się wszystkiego! Całych tych studiów, wgl. życia.
                 Jeśli już dotrwaliście do końca to przepraszam Was za tu u góry, ale muszę się gdzieś wygadać, przelać to, co leży mi na serduchu i zabija mnie od środka, w przeciwnym razem moja autodestrukcja jest bliższa, niż moglibyśmy się spodziewać.

Przepraszam, Inna.